Rozdział 1

                                                            Część 1
                                                             Gwen

Mam dla was jeszcze jedną wiadomość - odezwał się nagle tubalny głos.
 Znieruchomiałam.
Ze strachu nie mogłam się poruszyć.
Jedyne co zdołałam zrobić to zerknąć na Matta.
Z jego twarzy też dało się wyczytać przerażenie.
- Po tylu latach bez żadnych wydarzeń kulturalnych,  postanowiliśmy zapewnić wam odrobinę rozrywki. - znowu się odezwał nasz burmistrz - W związku z tym, od dnia jutrzejszego co roku będzie organizowana impreza podtytułem ,,Igrzyska Niewolników".
Oczy Matta się rozszerzyły.
Jego wargi zadrżały.
Ja ciągle stałam w tym samym miejscu, a moje myśli zamieniały się w huragan który z każdym słowem burmistrza stawał się coraz większy.
- Uczestnikami będzie dwójka dziewcząt i dwójka chłopców z każdej dzielnicy - ciągnął. -  Zwycięzca będzie miał ten zaszczyt służenia naszemu prezydentowi, jako niewolnik z obciętym językiem  - uśmiechnął się.
Spojrzałam na Matta, z jego oczu popłynęły łzy.
I nagle coś się we mnie ruszyło i zaczęłam się do niego przeciskać. Tak jak w filmie, wszystko zaczęło dziać się w zwolnionym tempie. Burmistrz mówił na jaką godzinę mamy przyjść, a ja prę cały czas do przodu. Ludzie trącają mnie łokciami, a ja idę dalej.
Stopniowo moje kroki przeradzają się w bieg. Po chwili biegnę tak szybko że nikt nie może mnie powstrzymać. W następnej sekundzie jest w moich ramionach roztrzęsiony jak małe dziecko.Chwile potem ludzie zaczęli opuszczać plac, więc my też musieliśmy się zwijać. Zamiast skręcić w uliczkę prowadzącą na osiedle skręciliśmy w dróżkę prowadzącą do lasu.
W drodze do naszej kryjówki przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie.
Było to dwa lata temu na popołudniowej herbatce u jego mamy. Moja mama mnie tam zaciągnęła bo chciała żebym go poznała. Nie byłam tym pomysłem zachwycona. Jak wczoraj pamiętam jego pierwsze zdanie: ,,Podłą pogodę dzisiaj mamy co nie?".
Na wspomnienie tych słów uśmiechnęłam się.
On widząc mój uśmiech uśmiechnął się do mnie.
- I pomyśleć że dwa lata temu było normalnie. - powiedział niespodziewanie jakby mi czytał w myślach - Nie byłoby tych całych Igrzysk Niewolników - przy tych słowach usta mu lekko zadrżały - Gdyby jakiś głupi milioner nie zbankrutował i oddał własne stworzone państwo w ręce jakiegoś mordercy - dodał z rozgoryczeniem.
Tym mordercą jest oczywiście nasz prezydent.
- Przeszłości nie zmienisz - wypaliłam.
- Przyszłości chyba też nie - powiedział ze smutkiem.
 Ja mam rodzinę.  - dodał niespodziewanie podniesionym tonem - Nie zamierzam jej opuścić. - dodał - I to jeszcze w biały dzień. Zapadła cisza. Doszliśmy właśnie do naszego miejsca. Usiadłam na gałęzi drzewa a Matt obok mnie. Milczeliśmy tak kilka godzin aż w końcu zrobiło się ciemno i musieliśmy wrócić do domu. Szczególnie dzisiaj strażnicy będą pilnować czy nikt nie ucieka w związku z jutrzejszym dniem. Na pożegnanie się przytuliliśmy i poszliśmy każde w swoją stronę. Nasz zagajnik zniknął mi z oczu. Gdy jeszcze wracałam do domu słowa Matta chodziły mi po głowie: ,,Jam mam rodzinę. Nie zamierzam jej opuszczać. I to jeszcze w biały dzień". Nagle pomyślałam o mojej mamie i moim tacie. O mojej mamie i moim tacie których mogłabym zostawić. To jest pewne jak nic że jak mnie wylosują to zginę. A jeśli przeżyje to będę z obciętym językiem służyć tyranowi. Gdy weszłam do domu mama mnie przytuliła. Coś mi się tutaj nie zgadzało. Zwykle jak wchodziłam do domu mama z tatą rozmawiali w kuchni, z radia leciała muzyka i czekała na mnie kolacja. W korytarzu zaś teraz panowała głucha cisza. Mama natomiast z trudem połykała łzy.
- Co się stało? - spytałam lecz odpowiedziała mi głucha cisza.
- Co się stało? - powtórzyłam. 
- Tatę zabili. Byli tu w domu i nim szarpali. Prawdziwa rzeź. - to mówiąc przeszła w spazmatyczny płacz. To co powiedziała ledwie do mnie docierało.  Oczy mi się rozszerzyły i pociekły mi z nich łzy. Co za łajdaki! Dobrze wiedziałam co w naszej dzielnicy znaczy ,,rzeź". Człowiek ci nic nie zrobi i wywloką cię z mieszkania martwego. Chwyciłam telefon, wybrałam numer do Matta i pobiegłam na górę. Matt odebrał chwile po tym jak dotarłam do swojego pokoju. Zaraz mi obiecał że do mnie przyjdzie, lecz go powstrzymałam przypominając o strażnikach. Kiedy skończyłam z nim rozmawiać usiadłam po turecku na moim łóżku. Wpatrywałam się w zdjęcie na komodzie na którym byłam ja z rodzicami. Jak taka władza może zniszczyć rodzinę. Następnie położyłam się i skuliłam w kłębek czekając na wyrok jutrzejszego dnia. Ostatnią myślą jaka przeszła mi przez głowę była:`` Jeśli mnie wylosują wygram dla taty. Ale nie z obciętym językiem,, .
                                                              *  *  *
Następnego dnia obudziła mnie rozespana mama. Niosła przed sobą w rękach czarną falbaniastą sukienkę. Dobrze wiedziałam dlaczego wybrała ten kolor. Miała wciąż podkrążone oczy i rozczochraną fryzurę. Uprzednio dając jej buziaka w czoło i poklepawszy po ramieniu poszłam do łazienki by się umyć. Stojąc tak przed lustrem rozmyślałam co bym zrobiła musząc zabić Matta. Jednak szybko odgoniłam tą myśl. Gdy już się umyłam nadeszła pora na założenie sukienki. Pasowała jak ulał. Tak jakby ktoś uszył ją dla mnie.  W pośpiechu zawiązałam sobie kucyk na głowie i dołączyłam do mamy przy drzwiach. Potem wyszłyśmy w milczeniu na skwer niedaleko placu, na którym wczoraj dowiedziałyśmy  się o tym straszliwym wydarzeniu. Przy wejściu jakiś mężczyzna upuścił nam znienacka trochę krwi z palca. Co się stało z nią nie zauważyłam, bo strażnik nas zaczął przeszukiwać czy nie mamy jakieś broni. Mi wzięli komórkę, a mamie nic ponieważ nie miała nic przy sobie.
Obrzuciłam go gniewnym spojrzeniem. Potem zaczęli się inni gromadzić  za nami i musiałyśmy iść. Mnie ustawiono po przeciwległym krańcu placu co mamę. Po chwili cały skwer był zapełniony.
- Teraz wylosuje po parze dziewcząt i parze chłopaków - odezwał się burmistrz.
Na dźwięk jego głosu wzdrygnęłam się.
Bez dalszych ceregieli wylosował cztery paski papieru z numerkami i uśmiechnął się do zgromadzonych.
- Numer 1045 czyli... - zawiesił głos. Czekałam ze zdenerwowaniem.

Ciąg dalszy nastąpi...

Komentarze

Popularne posty