Rozdział 2
...Rose Bennnet - dokończył bezceremonialnie, jakby to było najzwyklejsze w świecie zdanie, a nie wyrok śmierci. Z tłumu wyszła wychudzona dziewczynka. To ona, ponad rok temu straciła całą rodzinę, w podobny sposób jak ja tatę. Gdy sobie o tym przypomniałam, łzy zaczęły napływać mi do oczu.Jak oni mogą jej coś takiego robić!?
Rose idzie ku burmistrzowi z miną skazańca. Ubrała się w koszulkę z wizerunkiem jakiegoś zespołu i czarne leginsy. Jej blond włosy powiewały na wietrze.
Następny numerek to 1042 czyli Gwendolyn Ort - powiedział tym razem bez ceregieli burmistrz.
Zmarszczyłam brwi i poszłam w kierunku podwyższenia.
Nie!!! - usłyszałam za sobą krzyk Matta. Mama zaś roniła łzy.
Następne wydarzenia, wydarzyły się jakby przez mgłę. Wylosowano jeszcze Matta i jakiegoś innego chłopaka. Potem zakuto nas w kajdanki i w eskorcie dwóch strażników na łebka, zaciągnięto nas do czterech radiowozów. Zawieźli nas do jakieś hali sportowej. Tam nas przebrano w stroje do akrobatyki artystycznej i wsadzili z powrotem do radiowozu.
- I co mieli twój rozmiar? - spytał kierowca.
- Tak - odpowiedziałam.
Lecz w zamian za to dostałam w brzuch kolbą karabinu od strażnika. Dopiero po sekundzie poczułam niesamowity ból . Z wściekłością zacisnęłam zęby i walnęłam mu nogą w krocze. Skręcił się z bólu. Upadł na podłogę i leżał dość długo żeby uśpić moją czujność. Lecz jego następny cios był nokautujący.
* * *
Obudził mnie donośny głos z głośnika: Start zaczyna się za dziesięć sekund. Poderwałam się nagle jak oparzona i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w jakimś boksie dla koni. W ostatniej chwili zobaczyłam kartkę przyklejoną do mojej ręki: Miałaś poważny wstrząs mózgu. I jeśli to czytasz oznacza to że się obudziłaś po dwóch dniach nieprzytomności.
START. Słyszę gong i jednoczesny trzask otwieranych boksów. Ten duet dźwiękowy chwilowo mnie ogłuszył. Łapie się za głowę i opieram o ścianę. W tej chwili coś przeszywa powietrze i rani mnie w policzek. Szybko podnoszę głowę i widzę rosłego chłopaka strzelającego do mnie z procy zrobionej z mojej gumki do włosów. Sięgam ręką do moich włosów żeby się upewnić czy rzeczywiście jej nie mam. Nim zdążę zrobić unik trafia mnie kamieniem w wargę. Zaczęła płynąć mi krew więc, spróbowałam zatamować ją językiem. Lecz z marnym skutkiem. Chwilę później chwytam kartkę papieru z wiadomością do mnie i w biegu rozcinam mu łuk brwiowy. Biegnąc potykam się o własne nogi. Nagle, spada na mnie kopuła i zawozi mnie z podestem na górę. Siadam na podłodze i próbuje zatamować krwotok z nogi, lecz przede mną wyświetlają się pytania. Wybieram pierwsze i moim oczom ukazuję się klawiatura dotykowa oraz pytanie: Pełne imię i nazwisko naszego prezydenta to? . Wcale mi się nie chciało na nie odpowiadać. Przynajmniej puki nie odpowiadam jestem bezpieczna. Po jakiś 10 minutach nagle coś zgrzytnęło. Właśnie skończyłam wiązać opaskę uciskową na nodze, gdy podłoga zaczęła zmniejszać swój teren pod moimi nogami. Powoli ku moim oczom pokazywał się obraz walczących zawodników. Doskoczyłam szybko do klawiatury i zaczęłam pospiesznie wystukiwać odpowiedź. W tej samej chwili co odpowiedziałam na pytanie, podłoga zaczęła wracać na swoje miejsce. Chwilę później platforma poderwała się w górę. Na kolejnym poziomie wyświetliło się kolejne pytanie.
,,Co zrobił burmistrz w piątek rano?" - wyświetliło się na panelu.
,,Do cholery, jaki burmistrz?" - pomyślałam.
I nagle mnie olśniło. Burmistrz naszej dzielnicy. W piątki zawsze wymierza kary cielesne. Podłoga zgrzytnęła ale zaraz wróciła na swoje miejsce. Jednak winda nie skończyła swojej podróży. Następnym i chyba ostatnim etapem podróży była sterownia. Kopuła niespodziewanie się podniosła.
Mamy dla ciebie niespodziankę - usłyszałam nagle za sobą czyiś głos.
Obróciłam się. Była to blondynka w okularach przeciwsłonecznych, czarnej marynarce z białą koszulką i czarną mini oraz czarną teczką w ręce.
Możesz nacisnąć jeden guzik z podświetlanego panelu żeby ułatwić grę swoim przyjaciołom lub sobie. Tych po bokach nie wolno ci dotykać. (Powiedziała to takim tonem jakby zamiast "Tych po bokach nie wolno ci dotykać,, powiedziała "Tych po bokach nie wolno ci dotykać, bo je pobrudzisz tymi brudnymi łapskami,,). Po obu bokach stali strażnicy przy dość brzydko wyglądających guzikach. Podeszłam bliżej panelu żeby po przyglądać się przyciskom. Jednak intuicja podpowiadała mi żebym zerknęła na bok. Rzeczywiście, były tam o wiele atrakcyjniejsze opcje typu: Otwórz wszystkie drzwi stajni, Wywołaj powódź. Były to cudeńka w porównaniu do: Uzupełnij zbiornik wody koło fontanny, Podeślij komuś gumę do żucia, czy Usuń wszystkie kamienie. No super jeszcze tylko tego brakowało, żebym usunęła jedyną broń na arenie jaką są kamienie. Choć przycisków jest chyba z milion wybieram najbardziej korzystny. Najbardziej korzystny dla Matta. Nie jest to wcale żaden przycisk z dostępnych. Jest to jeden z pobocznych. Patrzę do tyłu i nagle zauważam że białowłosa kobieta zniknęła. Zostają mi tylko strażnicy. To nic. Ważne żeby pomóc Mattowi. Biorę duży rozpęd i taranuje dwóch strażników. Pozostali zaczęli się do mnie dobierać, lecz jednego ugryzłam w rękę, drugiemu wymierzyłam kopniaka w brzuch, a trzeciemu wsadziłam łokieć pomiędzy żebra. Co do ostatniego miałam pecha. Trafił mnie włucznią w ramie. Ostatkiem sił odepchnęłam go i wcisnęłam guzik ,,Otwórz wszystkie drzwi stajni", po czym ogłuszył mnie huk otwieranych drzwi.
Ciąg dalszy nastąpi...
Rose idzie ku burmistrzowi z miną skazańca. Ubrała się w koszulkę z wizerunkiem jakiegoś zespołu i czarne leginsy. Jej blond włosy powiewały na wietrze.
Następny numerek to 1042 czyli Gwendolyn Ort - powiedział tym razem bez ceregieli burmistrz.
Zmarszczyłam brwi i poszłam w kierunku podwyższenia.
Nie!!! - usłyszałam za sobą krzyk Matta. Mama zaś roniła łzy.
Następne wydarzenia, wydarzyły się jakby przez mgłę. Wylosowano jeszcze Matta i jakiegoś innego chłopaka. Potem zakuto nas w kajdanki i w eskorcie dwóch strażników na łebka, zaciągnięto nas do czterech radiowozów. Zawieźli nas do jakieś hali sportowej. Tam nas przebrano w stroje do akrobatyki artystycznej i wsadzili z powrotem do radiowozu.
- I co mieli twój rozmiar? - spytał kierowca.
- Tak - odpowiedziałam.
Lecz w zamian za to dostałam w brzuch kolbą karabinu od strażnika. Dopiero po sekundzie poczułam niesamowity ból . Z wściekłością zacisnęłam zęby i walnęłam mu nogą w krocze. Skręcił się z bólu. Upadł na podłogę i leżał dość długo żeby uśpić moją czujność. Lecz jego następny cios był nokautujący.
* * *
Obudził mnie donośny głos z głośnika: Start zaczyna się za dziesięć sekund. Poderwałam się nagle jak oparzona i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w jakimś boksie dla koni. W ostatniej chwili zobaczyłam kartkę przyklejoną do mojej ręki: Miałaś poważny wstrząs mózgu. I jeśli to czytasz oznacza to że się obudziłaś po dwóch dniach nieprzytomności.
START. Słyszę gong i jednoczesny trzask otwieranych boksów. Ten duet dźwiękowy chwilowo mnie ogłuszył. Łapie się za głowę i opieram o ścianę. W tej chwili coś przeszywa powietrze i rani mnie w policzek. Szybko podnoszę głowę i widzę rosłego chłopaka strzelającego do mnie z procy zrobionej z mojej gumki do włosów. Sięgam ręką do moich włosów żeby się upewnić czy rzeczywiście jej nie mam. Nim zdążę zrobić unik trafia mnie kamieniem w wargę. Zaczęła płynąć mi krew więc, spróbowałam zatamować ją językiem. Lecz z marnym skutkiem. Chwilę później chwytam kartkę papieru z wiadomością do mnie i w biegu rozcinam mu łuk brwiowy. Biegnąc potykam się o własne nogi. Nagle, spada na mnie kopuła i zawozi mnie z podestem na górę. Siadam na podłodze i próbuje zatamować krwotok z nogi, lecz przede mną wyświetlają się pytania. Wybieram pierwsze i moim oczom ukazuję się klawiatura dotykowa oraz pytanie: Pełne imię i nazwisko naszego prezydenta to? . Wcale mi się nie chciało na nie odpowiadać. Przynajmniej puki nie odpowiadam jestem bezpieczna. Po jakiś 10 minutach nagle coś zgrzytnęło. Właśnie skończyłam wiązać opaskę uciskową na nodze, gdy podłoga zaczęła zmniejszać swój teren pod moimi nogami. Powoli ku moim oczom pokazywał się obraz walczących zawodników. Doskoczyłam szybko do klawiatury i zaczęłam pospiesznie wystukiwać odpowiedź. W tej samej chwili co odpowiedziałam na pytanie, podłoga zaczęła wracać na swoje miejsce. Chwilę później platforma poderwała się w górę. Na kolejnym poziomie wyświetliło się kolejne pytanie.
,,Co zrobił burmistrz w piątek rano?" - wyświetliło się na panelu.
,,Do cholery, jaki burmistrz?" - pomyślałam.
I nagle mnie olśniło. Burmistrz naszej dzielnicy. W piątki zawsze wymierza kary cielesne. Podłoga zgrzytnęła ale zaraz wróciła na swoje miejsce. Jednak winda nie skończyła swojej podróży. Następnym i chyba ostatnim etapem podróży była sterownia. Kopuła niespodziewanie się podniosła.
Mamy dla ciebie niespodziankę - usłyszałam nagle za sobą czyiś głos.
Obróciłam się. Była to blondynka w okularach przeciwsłonecznych, czarnej marynarce z białą koszulką i czarną mini oraz czarną teczką w ręce.
Możesz nacisnąć jeden guzik z podświetlanego panelu żeby ułatwić grę swoim przyjaciołom lub sobie. Tych po bokach nie wolno ci dotykać. (Powiedziała to takim tonem jakby zamiast "Tych po bokach nie wolno ci dotykać,, powiedziała "Tych po bokach nie wolno ci dotykać, bo je pobrudzisz tymi brudnymi łapskami,,). Po obu bokach stali strażnicy przy dość brzydko wyglądających guzikach. Podeszłam bliżej panelu żeby po przyglądać się przyciskom. Jednak intuicja podpowiadała mi żebym zerknęła na bok. Rzeczywiście, były tam o wiele atrakcyjniejsze opcje typu: Otwórz wszystkie drzwi stajni, Wywołaj powódź. Były to cudeńka w porównaniu do: Uzupełnij zbiornik wody koło fontanny, Podeślij komuś gumę do żucia, czy Usuń wszystkie kamienie. No super jeszcze tylko tego brakowało, żebym usunęła jedyną broń na arenie jaką są kamienie. Choć przycisków jest chyba z milion wybieram najbardziej korzystny. Najbardziej korzystny dla Matta. Nie jest to wcale żaden przycisk z dostępnych. Jest to jeden z pobocznych. Patrzę do tyłu i nagle zauważam że białowłosa kobieta zniknęła. Zostają mi tylko strażnicy. To nic. Ważne żeby pomóc Mattowi. Biorę duży rozpęd i taranuje dwóch strażników. Pozostali zaczęli się do mnie dobierać, lecz jednego ugryzłam w rękę, drugiemu wymierzyłam kopniaka w brzuch, a trzeciemu wsadziłam łokieć pomiędzy żebra. Co do ostatniego miałam pecha. Trafił mnie włucznią w ramie. Ostatkiem sił odepchnęłam go i wcisnęłam guzik ,,Otwórz wszystkie drzwi stajni", po czym ogłuszył mnie huk otwieranych drzwi.
Ciąg dalszy nastąpi...
Komentarze
Prześlij komentarz