Rozdział 19
Część 14
Carter
Miałem wielką ochotę za nią pobiec ale się powstrzymałem. Dopiero po chwili zauważyłem kopertę leżącą na stole. Była zaadresowana moim imieniem więc ją otworzyłem.
"Drogi Carterze Clark,
pisze do Ciebie ten list aby Cię przeprosić. Zachowałam się jak świnia. Wiem. Ja tylko zapragnęłam żeby moje życie było na wzór Harrego i Gwen. Zaręczyny,prawdziwa miłość,przeszłość bez ciężkich wspomnień. Chciałam żeby moje życie było bajką.
P.S Do listu dołączam wizę Gwen
Vanessa"
Ogarnęła mnie nie wysłowiona złość. Zgniotłem list w kulkę i wrzuciłem go do kominka.
- Co tam masz? - usłyszałem za plecami.
Obróciłem się. Gwen stała w drzwiach i wpatrywała się w ogień.
- List. A i zajrzyj do koperty. Jest tam coś twojego.
Gwen podeszła do stolika na którym leżała koperta i wyciągnęła z niej swoją wizę.
- Carter - zaczęła się jąkać - Czy... Czy ta wiza miała coś wspólnego z listem który spaliłeś?
- Niby tak ale twoja siostra nie umie nazywać rzeczy po imieniu - warknąłem - Gwen sorry ale się zezłościłem bo nazwała ten list przeprosinowym a nie użyła w nim ani jednego słowa przepraszam.
- Nic się nie stało Carter - położyła mi rękę na ramieniu - Tak się czasem zdarza.
- Mówisz dwuznacznie.
Na te słowa uśmiechnęła się tajemniczo.
- Zdarza się - powiedziała.
Wyszła i po chwili wróciła z dwoma kubkami herbaty.
- Dzięki - powiedziałem biorąc od niej herbatę i zacząłem grzać sobie nią ręce.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się - Zawszę to lubiłam. Kominek,herbata i pogaduchy. Wiem pewnie przynudzam.
Wyglądała na speszoną.
- Nie wcale nie przynudzasz.
- Jesteś pewny?
-Tak. Dawno nie gadałem z kimś od serca. - wyznałem.
Gwen położyła mi rękę na plecach i uśmiechnęła się krzepiąco.
Rozumiała że w tej chwili nie jest mi potrzebna rozmowa. Zrozumiała że tak naprawdę zamiast rozmowy potrzebuje bliskości. Kogoś kto zapełni puste miejsce w moim sercu.
Przytuliła mnie mocno. Odwzajemniłem uścisk.
Trwaliśmy tak przez chwilę potem Gwen się odsunęła.
- Czy ty też uważasz że nie powinnam być z Harrym? - spytała niespodziewanie.
- Ja...,ja... Gwen - zobaczyłem że w oczach stają jej łzy. - Ja nie podzielam zdania Vanessy.
- Na pewno?- spytała z nadzieją w głosie.
Wstała i podeszła do drzwi zabierając swój kubek po drodze.
- Wybacz ale muszę się iść pakować. Jutro wylatujemy z Harrym do...
- Do?
- No właśnie nie wiem - przyznała się czerwieniejąc na twarzy.
- No to pakuj się na podróż do nieznanej - roześmiałem się.
Było mi to bardzo potrzebne. Bardzo.
Gdy już wychodziła powiedziałem jeszcze jedno zdanie:
Jesteś super siostrą.
Uśmiechnęła się i wyszła.
* * *
Gdy Gwen poszła już spać do salonu przyszedł Harry.
- Nie przeszkadzam? - spytał.
- Nie.
Wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem.
- O co chodzi? - nie wytrzymałem w końcu.
- O Gwen.
- Gwen?
- Gwen. - potwierdził. - Czy wspominała ci o tym że jutro wyjeżdżamy?
Skinąłem głową.
- A mówiła gdzie?
- Nie wiedziała. Ale czemu wyjeżdżacie?
- Widzisz... - zamyślił się - Ten facet który naszpikował Gwen wtedy w magazynie... On na pewno będzie chciał wkopać Gwen.
Zamrugałem zdezorientowany.
- Czy mam rozumieć że wyjeżdżacie. Znowu.
- Tak. Do Rio.
Część 15
Gwen
Gdy się obudziłam okazało się że wszystkie nasze bagaże zostały spakowane do samochodu.
- Gotowa? - Harry pochylił się nade mną.
- Przecież jestem w piżamie. - jęknęłam - Błagam. Pozwól mi się chociaż przebrać.
- Kicha. Wszystko spakowane.
- Chyba żartujesz. - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Niestety nie. - uśmiechnął się łobuzersko.
Już miałam się podnieść z łóżka kiedy porwał mnie w ramiona i wybiegł ze mną na ulicę.
- Oszalałeś? - zaczęłam płakać ze śmiechu.
- Coś w tym rodzaju - postawił mnie na chodniku i otworzył mi drzwiczki pickupa.
Podał mi rękę a ja wsiadłam do środka.
Zamknął za mną drzwi, obszedł auto i usiadł za kierownicą.
- To gdzie teraz? Zgaduje że na lotnisko.
- Dokładnie. - uśmiechnął się do siebie i odpalił silnik.
Gdy w końcu wsialiśmy do samolotu założył mi słuchawki z głośną muzyką.
Chciałam je zdjąć ale mnie powstrzymał. Zapiął mi pasy i gdy samolot się rozpędził dopiero wtedy pozwolił mi je zdjąć.
- Co to było - spytałam zdenerwowana.
Odpowiedział mi dopiero wtedy gdy wysiedliśmy z samolotu po kilku godzinach lotu. W każdym razem tak mi się zdawało. Ale jak się później okazało było to inne miejsce.
- Harry czy my jesteśmy tam gdzie myślę?
- Tak. Dobrze myślisz jesteśmy w Rio. A to jest Corcovado.
Carter
Miałem wielką ochotę za nią pobiec ale się powstrzymałem. Dopiero po chwili zauważyłem kopertę leżącą na stole. Była zaadresowana moim imieniem więc ją otworzyłem.
"Drogi Carterze Clark,
pisze do Ciebie ten list aby Cię przeprosić. Zachowałam się jak świnia. Wiem. Ja tylko zapragnęłam żeby moje życie było na wzór Harrego i Gwen. Zaręczyny,prawdziwa miłość,przeszłość bez ciężkich wspomnień. Chciałam żeby moje życie było bajką.
P.S Do listu dołączam wizę Gwen
Vanessa"
Ogarnęła mnie nie wysłowiona złość. Zgniotłem list w kulkę i wrzuciłem go do kominka.
- Co tam masz? - usłyszałem za plecami.
Obróciłem się. Gwen stała w drzwiach i wpatrywała się w ogień.
- List. A i zajrzyj do koperty. Jest tam coś twojego.
Gwen podeszła do stolika na którym leżała koperta i wyciągnęła z niej swoją wizę.
- Carter - zaczęła się jąkać - Czy... Czy ta wiza miała coś wspólnego z listem który spaliłeś?
- Niby tak ale twoja siostra nie umie nazywać rzeczy po imieniu - warknąłem - Gwen sorry ale się zezłościłem bo nazwała ten list przeprosinowym a nie użyła w nim ani jednego słowa przepraszam.
- Nic się nie stało Carter - położyła mi rękę na ramieniu - Tak się czasem zdarza.
- Mówisz dwuznacznie.
Na te słowa uśmiechnęła się tajemniczo.
- Zdarza się - powiedziała.
Wyszła i po chwili wróciła z dwoma kubkami herbaty.
- Dzięki - powiedziałem biorąc od niej herbatę i zacząłem grzać sobie nią ręce.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się - Zawszę to lubiłam. Kominek,herbata i pogaduchy. Wiem pewnie przynudzam.
Wyglądała na speszoną.
- Nie wcale nie przynudzasz.
- Jesteś pewny?
-Tak. Dawno nie gadałem z kimś od serca. - wyznałem.
Gwen położyła mi rękę na plecach i uśmiechnęła się krzepiąco.
Rozumiała że w tej chwili nie jest mi potrzebna rozmowa. Zrozumiała że tak naprawdę zamiast rozmowy potrzebuje bliskości. Kogoś kto zapełni puste miejsce w moim sercu.
Przytuliła mnie mocno. Odwzajemniłem uścisk.
Trwaliśmy tak przez chwilę potem Gwen się odsunęła.
- Czy ty też uważasz że nie powinnam być z Harrym? - spytała niespodziewanie.
- Ja...,ja... Gwen - zobaczyłem że w oczach stają jej łzy. - Ja nie podzielam zdania Vanessy.
- Na pewno?- spytała z nadzieją w głosie.
Wstała i podeszła do drzwi zabierając swój kubek po drodze.
- Wybacz ale muszę się iść pakować. Jutro wylatujemy z Harrym do...
- Do?
- No właśnie nie wiem - przyznała się czerwieniejąc na twarzy.
- No to pakuj się na podróż do nieznanej - roześmiałem się.
Było mi to bardzo potrzebne. Bardzo.
Gdy już wychodziła powiedziałem jeszcze jedno zdanie:
Jesteś super siostrą.
Uśmiechnęła się i wyszła.
* * *
Gdy Gwen poszła już spać do salonu przyszedł Harry.
- Nie przeszkadzam? - spytał.
- Nie.
Wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem.
- O co chodzi? - nie wytrzymałem w końcu.
- O Gwen.
- Gwen?
- Gwen. - potwierdził. - Czy wspominała ci o tym że jutro wyjeżdżamy?
Skinąłem głową.
- A mówiła gdzie?
- Nie wiedziała. Ale czemu wyjeżdżacie?
- Widzisz... - zamyślił się - Ten facet który naszpikował Gwen wtedy w magazynie... On na pewno będzie chciał wkopać Gwen.
Zamrugałem zdezorientowany.
- Czy mam rozumieć że wyjeżdżacie. Znowu.
- Tak. Do Rio.
Część 15
Gwen
Gdy się obudziłam okazało się że wszystkie nasze bagaże zostały spakowane do samochodu.
- Gotowa? - Harry pochylił się nade mną.
- Przecież jestem w piżamie. - jęknęłam - Błagam. Pozwól mi się chociaż przebrać.
- Kicha. Wszystko spakowane.
- Chyba żartujesz. - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Niestety nie. - uśmiechnął się łobuzersko.
Już miałam się podnieść z łóżka kiedy porwał mnie w ramiona i wybiegł ze mną na ulicę.
- Oszalałeś? - zaczęłam płakać ze śmiechu.
- Coś w tym rodzaju - postawił mnie na chodniku i otworzył mi drzwiczki pickupa.
Podał mi rękę a ja wsiadłam do środka.
Zamknął za mną drzwi, obszedł auto i usiadł za kierownicą.
- To gdzie teraz? Zgaduje że na lotnisko.
- Dokładnie. - uśmiechnął się do siebie i odpalił silnik.
Gdy w końcu wsialiśmy do samolotu założył mi słuchawki z głośną muzyką.
Chciałam je zdjąć ale mnie powstrzymał. Zapiął mi pasy i gdy samolot się rozpędził dopiero wtedy pozwolił mi je zdjąć.
- Co to było - spytałam zdenerwowana.
Odpowiedział mi dopiero wtedy gdy wysiedliśmy z samolotu po kilku godzinach lotu. W każdym razem tak mi się zdawało. Ale jak się później okazało było to inne miejsce.
- Harry czy my jesteśmy tam gdzie myślę?
- Tak. Dobrze myślisz jesteśmy w Rio. A to jest Corcovado.
Komentarze
Prześlij komentarz