Rozdział 16
Dla Nać. <3
Gdy Jayson uświadomił mi co się stało zerwałem się na równe nogi i wybiegłem na zewnątrz. Gwen ciągnąc za sobą wystraszonego Jaysona pognała za mną. Gdy przeszliśmy z trzy przecznice wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Cartera.
- Co jest? - darł się do słuchawki Carter żeby przekrzyczeć hałas.
- Czy wejście do kanału jest na Wall Street?
- Tak zaraz tam pójdę - powiedział Carter i się rozłączył.
- Czy ty powiedziałeś ``kanału,,? - spytała z obrzydzeniem w głosie Gwen.
- Tak - potwierdziłem otwierając właz. - A teraz do środka.
Po chwili przy nas zmaterializowała się Vanessa ale była bez Cartera.
- Gdzie Carter? - spytałem zdezorientowany.
- Musiał zostać z gośćmi. - uśmiechnęła się krzywo i po chwili zniknęła w kanale.
Część 9
Gwen
- Ja tam nie wejdę - odparłam drżącym głosem.
Jayson wszedł do kanału tak że wystawał z niego tylko w połowie i chwycił mnie jedną ręką za nogę bo drugą trzymał się żeby nie spaść.
- Gwen nie mamy czasu. Możemy podyskutować jak będziemy na dole ale błagam zejdź. To otwarty teren. Jak ktoś niepowołany nas zobaczy to może nam się nie udać ta misja ratunkowa - powiedział drżącym głosem.
Skinęłam głową. Miał racje. Musieliśmy się streszczać. Może właśnie mamę biją albo zabijają a ja się boje wejść do głupiego kanału. Poczułam do siebie wstręt. Dałam Jaysonowi znak ręką żeby zszedł do końca i kiedy się upewniłam że to zrobił poszłam za nim. Po chwili pojawił się Harry i chwycił mnie za ręke.
- Właz zamknięty - zwrócił się do Jaysona.
- Dobra. To gdzie teraz? - spytał rozglądając się i jednocześnie wzdrygając gdy przeleciał koło nas jakiś obrzydliwy szczur.
- Pod wodę - powiedział mój chłopak jednocześnie patrząc na moja reakcję. Pójdę pierwsza - powiedziałam po czym zatykając sobie nos zanurkowałam. Nurkowanie w cuchnącej wodzie nie należy do najprzyjemniejszych rozrywek. Słowo. Chwile się rozglądałam i zobaczyłam fragment drabinki. Zanurkowałam pod kamienną `` ścianą,, i wypłynęłam na powierzchnie. Wychodząc na powierzchnie cała się trzęsłam. Chwile potem dołączyła do mnie Vanessa.
- Nie cierpię tego przejścia - głęboko westchnęła.
- Po co w ogóle ono jest? - spytałam.
- Bezpieczeństwo - jęknęła.
- Już nic mnie nie zdziwi.
- Mnie też - odrzekł Jayson wychodząc z tych pomyjów.
Jako ostatni zjawił się Harry. i podszedł do ściany wymierzając jej kopniaka.
Ku mojemu zaskoczeniu ściana zaczęła się przesuwać.
Gdy wszyscy weszliśmy do środka Harry znów kopnął ścianę i się zamknęła.
Przewróciłam z niedowierzania oczami.
- Podejdźcie tutaj - powiedział i machnął na nas Harry.
Podeszliśmy do stołu na którym leżała olbrzymia mapa miasta. Były na niej pozaznaczane różne punkciki,pozakreślane jakieś kółeczka.
- I co teraz robimy? - osunęłam się zrezygnowana po ścianie i usiadłam.
- Będziemy obserwować więzienie oraz stare magazyny. Przede wszystkim musimy się dostać do kartotek. - powiedział Jayson.
- Jak chcesz dostać się do kartotek? - spytała Vanessa.
- Mam wtyki. Rozdzielmy się. Ja i Harry pójdziemy na komisariat, Vanessa do której dołączy potem Carter będą czatować przy magazynach a Gwen będzie obserwować wejście do więzienia. - rozdał nam zadania i wręczył każdemu walkie-toki.
- Do której mamy to robić? I jaki jest dalszy plan?
- Gwenny spokojnie. Do siódmej rano.
- Spokojnie?! - nie dałam rady znieść tego wszystkiego i w końcu się na niego wydarłam.
Van podeszła do mnie i wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła mnie do pomieszczenia obok.
Podeszła do ściany i z gwoździa w nią wbitego zdjęła przydługą skórzaną kurtkę. Podała mi ją. Już chciałam ją założyć ale powstrzymała mnie
- Jeszcze to. - z torby wyjęła komplet suchych ubrań.
- Zawsze macie tutaj takie rarytasy? - westchnęłam.
- Zdarza się - uśmiechnęła się ciepło. - A teraz się przebieraj bo się rozchorujesz.
Weszłam w zacieniony narożnik pomieszczenia i posłusznie zaczęłam się przebierać. Gdy skończyłam zauważyłam że ona też zmieniła ubranie.
- Masz walkie-toki?
- Mam. Jeszcze jedno pytanko:Gdzie jest wyjście?
- Tu. - pokazała drabinkę na drugim końcu pomieszczenia- A teraz do roboty.
* * *
Na zewnątrz było zimno. Strasznie zimno. Wiał porywisty wiatr. Typowy jesienny wieczór. Siedziałam na stopniach teatru który znajdował się naprzeciwko więzienia i obejmowałam się rękoma próbując się rozgrzać. No właśnie. Próbowałam. Rozmasowywałam sobie ramiona ale na nic się to zdało. Oprócz tego bez przerwy wpatrywałam się w wejście do więzienia. Tak naprawdę zastanawiałam się po co ja tu stercze. Ktoś kto więzi moją mamę(innej opcji nie przyjmowałam do świadomości) na pewno zmył się z więzienia więc nie rozumiałam sensu mojego zadania. Przez cała noc się nie działo. Gdy zrobiło się widno walkie- toki zabrzęczał.
- Tak? - odparłam zmęczonym głosem.
- Gwen? Tu Jayson. Zejdź szybko ze swojego stanowiska i biegnij w kierunku posterunku. Nie jesteś teraz bezpieczna.
- Dobrze. Ale o co chodzi?
- Gwen! Pędem. Bez odbioru.
Walkie-toki zamilkło a ja puściłam się biegiem w kierunku komisariatu.
Gdy tylko wbiegłam do środka wpadłam od razu w ramiona Harrego.
- To o ciebie w tym wszystkim chodzi. - zaczął szeptać mi prosto do ucha. - Twoja mama ma być okupem za twoje życie. Jeden z największych zbrodniarzy chcę twojej śmierci.
Wtuliłam się głębiej w jego ramiona. To musi być sen. To musi być przerażający sen.
- Idę tam.
- Nie. - powiedział zdecydowanym głosem Harry.
- Zajdziemy go od tyłu - powiedziałam.
- Nie mogę ryzykować twoim życiem Gwen - podniósł mój podbródek żebym spojrzała mu w oczy.
- Nie mamy wyjścia.
- Dobrze. - powiedział trzęsącym się głosem-Ale na moich warunkach.
* * *
Mogłam się tego domyśleć. Magazyny. A cóż by innego? Czy każdy zbrodniarz i bandyta o niecnych planach musi się chować w magazynie?Weszłam po cichu bocznym wejściem i zamarłam. Mama siedziała nieprzytomna na krześle do którego była przywiązana. Wokół niej spacerował jakiś gbur i palił cygaro.
- O Gwen. Przyszłaś.Czekałem - uśmiechnął się i podszedł do mnie.
Capiło mu z ust.
-Widzę że się doczekałem. - kontynuował swój monolog - Od dnia skończenia igrzysk ściślej mówiąc. Ale czekanie widać się opłaca.
- Wypuść moją mamę. - syknęłam.
- Jak tam chcesz. Ale najpierw do rzeczy. Postanowiłem cię nie zapijać.
Spięłam się. Coś mi się tu nie zgadzało.
- Tak. - ciągnął - Ale wymyśliłem dla ciebie karę.
Nim moja tylna ochrona się zorientowała rzucił się na mnie i wlał we mnie cuchnący płyn po czym walnął mnie w przełyk zmuszając mnie tym samym żebym przełknęła. Zrobiło mi się słabo. Coś się nie zgadzało. Jayson wpadł nagle lecz został schwytany i obezwładniony.
Część 10
Jayson
Oczy Gwen zaszły mgłą i chwilę później upadła. Ten typ podszedł do niej i ją podniósł. Zrobił to z trudem bo Gwen była jak szmaciana lalka. Całkowicie bezwładna. Posadził ją po chwili na podłodze i oparł ja plecami o ścianę.
- A teraz - odezwał się ochrypłym od dymu głosem i podał jej spluwę- Zabij swoją matkę. Jak to zrobisz to daruje ci życie.
Gwen wzięła od niego pistolet chwiejącą ręką i popatrzała (O ile jej zamglony wzrok można było nazwać patrzeniem)na swoją matkę. Podniosła rękę.
Zamarłem.
Próbowałem się uwolnić ale bezskutecznie.
Gwen strzeliła.
Prosto w serce matki.

Komentarze
Prześlij komentarz