Rozdział 22
- Minęło 48 godzin panie władzo - Vanessa walnęła pięścią w blat biurka.
- No dobrze - westchnął policjant. - Zgłasza pani porwanie jeśli dobrze pamiętam.
- Tak - syknęła Van. - Zaginęła moja siostra.
- Imię i nazwisko,dokładny opis i co tam pani ma jeszcze w zanadrzu
Vanessa obeszła biurko i podała wcześniej wyjęte z torebki zdjęcie Gwen.
- To wszystko? - spytał policjant.
Vanessa pokręciła głową po czym rzuciła na blat grubą kopertę.
- Tam jest wszystko - westchnęła zmęczonym głosem.
Obsunęła się na podłogę po czym zaczęła płakać.
- Niech pan ją znajdzie.
Podszedłem do niej i ją przytuliłem.
- Nie martw się. Znajdziemy ją
Tak bardzo chciałem w to wierzyć.
Część 17
Gwen
- Wstawaj księżniczko.
- Kto rano wstaję temu hajs się daje.
- Co? - powiedziałam rozespanym głosem.
Właśnie otworzyłam oczy i zobaczyłam że nad moim łóżkiem stoją ci dwaj.
- Jajco. - uśmiechnął się mój przyszły mąż. - Zmieniłem ci już imię i nazwisko oraz załatwiłem mszę.
Chciałam się poderwać ale zatrzymały mnie sznury.
Westchnęłam głęboko.
- To kiedy ten ślub?
- Dzisiaj. Alice już ją kupiła sukienkę i załatwiła wesele.
- Alice?
- Moja siostra. A teraz Jeremy zaprowadź ją do kuchni.
- Tak z tym wszystkim?
- Bez tego wszystkiego/
- Jak to? - zdziwił się Jeremy.
- Nie ucieknie.
Jego kompan na niego popatrzył pytająco unosząc brew.
- Nie ma opcji.
Miejsce które nazwali kuchnią wcale nie przypominało kuchni. Była to ceglan przybudówka w której była tylko mini lodówka i trzy krzesła.
Gdy skończyłam jeść miskę zimnych płatków z mlekiem zaciągnęli mnie do tego samego pomieszczenia w którym przeszłam metamorfozę.
Jeremy wyciągnął z szafy pokrowiec. Po kształcie była to sukienka.
Sukienka ślubna.
Popatrzyłam na pokrowiec z zaciekawieniem.
- Otwieraj.
Gdy rozpięłam zamek zaparło mi dech w piersiach.
Była długa i z lekka rozkloszowana białym tiulem w który były powtykane perełki i diamenciki które odbijały najmniejsze nawet światło.
Jednym słowem-śliczna.
Nagle zachciało mi się płakać. Taka piękna sukienka ślubna tle że na ślub z jakimś obcym facetem.
Ogarnęłam się szybko i spytałam:
Przebrać się teraz.
Mój przyszły wybranek skinął głową.
Weszłam więc w lekko zacieniony kąt i zaczęłam się przebierać.
Gdy kończyłam podszedł do mnie Jeremy i dotknął moje plecy.
- Spadaj - odskoczyłam jak oparzona.
- Chciałem zapiąć ci zamek. - powiedział to i błyskawicznym ruchem zapiął mi sukienkę na plecach. - Załóż buty i zobacz się w lustrzę.
O dziwo zrobiłam to szybko bo byłam szczerze ciekawa jak wyglądam. Gdy podeszłam do kawałka szkła w drzwiach szafy szczęka mi opadła.
Dosłownie.
Białe buty na obcasach idealnie pasowały do cudeńka które miałam na sobie.
Ledwo się spostrzegłam a znalazłam się na krześle.
- Co teraz robimy? - spytałam zdeorientowana.
- Czekamy na pana młodego.
Część 18
Harry
Właśnie przeglądałem papiery gdy przed moim biurkiem wyrósł jak z pod ziemi szef.
- Masz wolne.
Popatrzyłem na niego jak na wariata.
- Słucham? - spytałem z niedowierzaniem.
- Masz wolne. - powtórzył. - Zresztą wszyscy macie wolne. Zapraszam na mój ślub.
- Jest pan pewien? - spytałem oszołomiony.
- Jak najbardziej. Chodź podwiozę cię.
To powiedziawszy wyszedł.
Gdy zająłem swoje miejsce w ławce spostrzegłem że na miejscu jednego ze świadków siedzi mój kolega z pracy Jeremy.
Po chwili rozbrzmiały organy wypełniając dżwiękami marsza weselnego cały kościół.
Chwilę później ujrzałem parę młodą.
Widać było że byli szczęśliwi.
Cudowna jest ta sukienka - szepnęła jakaś kobieta koło mnie - Jak dobrze że Jerry znalazł sobie wybrankę swego serca.
Miałem szczerą ochotę wyjść z ławki bo słodziła im jeszcze z minutę ale ceremonia się już zaczęła.
Nie wiem czemu ale wpatrywałem się intensywnie w pannę młodą.
Była ładna. Wręcz śliczna. Ale co mi do tego?
Żeby nie wywoływać dziwnych spojrzeń skoncentrowałem wzrok na pozłacanym herubinku który stał w górnej części ołtarza.
Nim się zorientowałem nastała przysięga małżeńska.
Nadstawiłam niechętnie ucha:
- Ja Lisa biorę sobie ciebie Jerry za męża i ślubuję ci miłość,wierność i uczciwość małżeńską oraz że nie opuszczę aż do śmierci.
Lisa wzięła nacisk na ostatnie słowa. Jej wybranek też.
Gdy już wyszłem z kościoła zrobiło mi się smutno. Głos panny młodej był taki podobny do głosu Gwen. Jedyna różnica polegała na tym że był przyprószony francuskim akcentem.
Obejrzałem się za siebie.
Para młoda się właśnie całowała.
I pomyśleć że ja też tak miałem mieć. - z tą właśnie myślą oddaliłem się w stronę komisariatu.
- No dobrze - westchnął policjant. - Zgłasza pani porwanie jeśli dobrze pamiętam.
- Tak - syknęła Van. - Zaginęła moja siostra.
- Imię i nazwisko,dokładny opis i co tam pani ma jeszcze w zanadrzu
Vanessa obeszła biurko i podała wcześniej wyjęte z torebki zdjęcie Gwen.
- To wszystko? - spytał policjant.
Vanessa pokręciła głową po czym rzuciła na blat grubą kopertę.
- Tam jest wszystko - westchnęła zmęczonym głosem.
Obsunęła się na podłogę po czym zaczęła płakać.
- Niech pan ją znajdzie.
Podszedłem do niej i ją przytuliłem.
- Nie martw się. Znajdziemy ją
Tak bardzo chciałem w to wierzyć.
Część 17
Gwen
- Wstawaj księżniczko.
- Kto rano wstaję temu hajs się daje.
- Co? - powiedziałam rozespanym głosem.
Właśnie otworzyłam oczy i zobaczyłam że nad moim łóżkiem stoją ci dwaj.
- Jajco. - uśmiechnął się mój przyszły mąż. - Zmieniłem ci już imię i nazwisko oraz załatwiłem mszę.
Chciałam się poderwać ale zatrzymały mnie sznury.
Westchnęłam głęboko.
- To kiedy ten ślub?
- Dzisiaj. Alice już ją kupiła sukienkę i załatwiła wesele.
- Alice?
- Moja siostra. A teraz Jeremy zaprowadź ją do kuchni.
- Tak z tym wszystkim?
- Bez tego wszystkiego/
- Jak to? - zdziwił się Jeremy.
- Nie ucieknie.
Jego kompan na niego popatrzył pytająco unosząc brew.
- Nie ma opcji.
Miejsce które nazwali kuchnią wcale nie przypominało kuchni. Była to ceglan przybudówka w której była tylko mini lodówka i trzy krzesła.
Gdy skończyłam jeść miskę zimnych płatków z mlekiem zaciągnęli mnie do tego samego pomieszczenia w którym przeszłam metamorfozę.
Jeremy wyciągnął z szafy pokrowiec. Po kształcie była to sukienka.
Sukienka ślubna.
Popatrzyłam na pokrowiec z zaciekawieniem.
- Otwieraj.
Gdy rozpięłam zamek zaparło mi dech w piersiach.
Była długa i z lekka rozkloszowana białym tiulem w który były powtykane perełki i diamenciki które odbijały najmniejsze nawet światło.
Jednym słowem-śliczna.
Nagle zachciało mi się płakać. Taka piękna sukienka ślubna tle że na ślub z jakimś obcym facetem.
Ogarnęłam się szybko i spytałam:
Przebrać się teraz.
Mój przyszły wybranek skinął głową.
Weszłam więc w lekko zacieniony kąt i zaczęłam się przebierać.
Gdy kończyłam podszedł do mnie Jeremy i dotknął moje plecy.
- Spadaj - odskoczyłam jak oparzona.
- Chciałem zapiąć ci zamek. - powiedział to i błyskawicznym ruchem zapiął mi sukienkę na plecach. - Załóż buty i zobacz się w lustrzę.
O dziwo zrobiłam to szybko bo byłam szczerze ciekawa jak wyglądam. Gdy podeszłam do kawałka szkła w drzwiach szafy szczęka mi opadła.
Dosłownie.
Białe buty na obcasach idealnie pasowały do cudeńka które miałam na sobie.
Ledwo się spostrzegłam a znalazłam się na krześle.
- Co teraz robimy? - spytałam zdeorientowana.
- Czekamy na pana młodego.
Część 18
Harry
Właśnie przeglądałem papiery gdy przed moim biurkiem wyrósł jak z pod ziemi szef.
- Masz wolne.
Popatrzyłem na niego jak na wariata.
- Słucham? - spytałem z niedowierzaniem.
- Masz wolne. - powtórzył. - Zresztą wszyscy macie wolne. Zapraszam na mój ślub.
- Jest pan pewien? - spytałem oszołomiony.
- Jak najbardziej. Chodź podwiozę cię.
To powiedziawszy wyszedł.
Gdy zająłem swoje miejsce w ławce spostrzegłem że na miejscu jednego ze świadków siedzi mój kolega z pracy Jeremy.
Po chwili rozbrzmiały organy wypełniając dżwiękami marsza weselnego cały kościół.
Chwilę później ujrzałem parę młodą.
Widać było że byli szczęśliwi.
Cudowna jest ta sukienka - szepnęła jakaś kobieta koło mnie - Jak dobrze że Jerry znalazł sobie wybrankę swego serca.
Miałem szczerą ochotę wyjść z ławki bo słodziła im jeszcze z minutę ale ceremonia się już zaczęła.
Nie wiem czemu ale wpatrywałem się intensywnie w pannę młodą.
Była ładna. Wręcz śliczna. Ale co mi do tego?
Żeby nie wywoływać dziwnych spojrzeń skoncentrowałem wzrok na pozłacanym herubinku który stał w górnej części ołtarza.
Nim się zorientowałem nastała przysięga małżeńska.
Nadstawiłam niechętnie ucha:
- Ja Lisa biorę sobie ciebie Jerry za męża i ślubuję ci miłość,wierność i uczciwość małżeńską oraz że nie opuszczę aż do śmierci.
Lisa wzięła nacisk na ostatnie słowa. Jej wybranek też.
Gdy już wyszłem z kościoła zrobiło mi się smutno. Głos panny młodej był taki podobny do głosu Gwen. Jedyna różnica polegała na tym że był przyprószony francuskim akcentem.
Obejrzałem się za siebie.
Para młoda się właśnie całowała.
I pomyśleć że ja też tak miałem mieć. - z tą właśnie myślą oddaliłem się w stronę komisariatu.
Komentarze
Prześlij komentarz