Rozdział 10
Część 4
Gwen
Deszcz zaczął padać coraz intensywniej. Zaczęłam chodzić w miejscu gdy drzwi frontowe się otworzyły i ze środka wyszedł Harry. Poszedł do mnie i mnie objął. Odsunęłam go od siebie. Wyglądał jakby dostał w twarz.
- O co chodzi? - wzięłam go za nadgarstki.
- Twoja siostra... - westchnął.
Puściłam go i pognałam do domu mojej rodziny. Wleciałam do środka jak burza i po drodze wpadłam na Vanesse.
- Nic ci nie jest? - wysapałam.
- nie,nie. O co chodzi? - spytała zdezorientowana.
- Ale. Ja. Ty. Co. Co się stało? On. To znaczy Harry wyglądał strasznie. Mówił. Ze. - zaczęłam się jąkać.
- Że co? - Nagle wyprostowała się jak struna.
- W sumie to nic. Zaczął tylko od ``Twoja siostra,, . Ja wpadłam od razu w panikę. Przepraszam.
- Napijesz się czegoś? - spytała jakby przed chwilą nic się nie stało. Jakby nie było żadnej wymiany zdań.
- Nie dzięki. - skrzyżowałam ręce na piersi - Ty coś kręcisz.
- Nie. Po prostu jestem rozkojarzona bo... Bo dowiedziałam się że Carter powiedział ci i Harremu o mnie. Po prostu jestem spięta.
- Czyli Harry się dowiedział. - odetchnęłam z ulgą.
- Tak - mruknęła.
Chwilę później wszedł Harry.
- Herbatki?- z pokoju wychylił się Carter.
- Nie dzięki - Harry pociągnął mnie do wyjścia.
* * *
- Co się z tobą do cholery dzieje? - nie wytrzymałam na drugi dzień.
- Nic! - wybuchnął - Ze mną nic się nie dzieje!
- Czyżby? - spytałam zszokowana jego wybuchem.
Zamierzałam jeszcze coś powiedzieć ale mnie uprzedził.
- Z tobą tak się działo przez MIESIĄC a ze mną nie może DWA DNI?!
Nie słyszałam nigdy w jego głosie tyle jadu. Jednak nie dokończył swojego monologu bo zadzwonił telefon.
- Tak? - warknął do słuchawki.
- O co chodzi? - szepnęłam zrezygnowana.
Harry chwile potem odłożył telefon i mruknął:
Twój brat i siostra chcą się z nami widzieć.
* * *
Kiedy oni do cholery przyjdą? - gorączkował się Harry - Co oni sobie wyobrażają?
Popatrzyłam na niego z wyrzutem.
siedzieliśmy w kawiarni nieopodal naszego domu. Urządzona była trochę po staroświecku. Ściany oklejała tapeta koloru wyblakłego błękitu a na ścianach wisiały obrazy które przedstawiały martwą naturę.
Ogółem rzecz biorąc wszystko wyglądało jak żywcem wzięte z tat trzydziestych.
Chwilę później do lokalu weszli Carter i Vanessa. Mieli minę zbitych szczeniaków. Zrobiło mi się ich żal.
Wy! - Harry wycelował w nich palec zanim jeszcze usiedli - Pochwalcie się Gwen po co się tu zebraliśmy.
- Uspokój się! - zganiłam go.
- Niby czemu? - syknął po czym zwrócił się do Cartera - I co macie już dziecko? - zadrwił.
Popatrzyłam na brata ze zdezorientowaną miną.
- Nic z tych rzeczy - odparł spokojnie Carter. - W przeciwieństwie do ciebie.
- Harry? - odparłam z przerażeniem nie czekając dalej na rozwój wypadków. - O czym wy do cholery mówicie?
- O tym że Lacey mnie przygarnęła w dzieciństwie i jestem z Carterem parą oraz o tym że Harry to ostatnia świnia - wtrąciła się do rozmowy Vanessa.
- Zamknij się - Harry zamachnął się na Vanesse lecz ona zrobiła unik.
Carter się podniósł gotowy przywalić mojemu chłopakowi lecz Van pociągnęła go z powrotem na krzesło.
- Przecież miałam Gwen o tym powiedzieć - zwróciła się do Harrego Vanessa.
- Ale nie o jakimś dziecku - wysapał.
- Twoim dziecku - sprostował Carter - Czas chyba wyjaśnić swojej dziewczynie co nieco nieprawdaż? Coś mi się wydaje że twój zmarły brat byłby dla niej lepszą drugą połówką niż ty.
- Carter o czym ty gadasz na Miłość Boską? I czemu mówisz o Macie?! - nie wytrzymałam.
Harry wyraźnie się trząsł.
- To twój chłopak mnie bił razem z resztą służby i tam poznał Monice. To z nią ma teraz dziecko. - powiedziała Vanessa.
- Skąd takie informację? - wycedził przez zęby Harry.
- Od jej siostry - mruknęła.
- Uważaj na to co mówisz współtwórczyni zbrodni.
- Jakiej zbrodni? - powiedziałyśmy z Van w tym samym momencie.
- Ty zabiłaś mojego brata.
Tego było już za wiele.
- Coś ty powiedział? Ja miałabym zabić najlepszego przyjaciela? Z jakiej racji? Zresztą wiesz że to nie ja tylko ten mięśniak z Jedynki go zabił.
-Taa ale mogłaś go uratować kretynko! Być z nim przez cały czas a nie bawić się w przepychanki ze strażnikami tylko po to by nacisnąć jakiś głupi guziczek.
Po policzkach zaczęły mi płynąć łzy.
- Jeszcze jedno pytanie. Czy to prawda o tobie i Monice?
- Tak i ona jest w przeciwieństwie do ciebie coś warta frajerko. Z nami koniec.
Zerwałam się z miejsca i pognałam przed siebie byle do przodu. Po chwili zaczął padać deszcz jakby chciał mnie wesprzeć, połączyć się ze mną w żałobie. Umrzeć ze mną.

Gwen
Deszcz zaczął padać coraz intensywniej. Zaczęłam chodzić w miejscu gdy drzwi frontowe się otworzyły i ze środka wyszedł Harry. Poszedł do mnie i mnie objął. Odsunęłam go od siebie. Wyglądał jakby dostał w twarz.
- O co chodzi? - wzięłam go za nadgarstki.
- Twoja siostra... - westchnął.
Puściłam go i pognałam do domu mojej rodziny. Wleciałam do środka jak burza i po drodze wpadłam na Vanesse.
- Nic ci nie jest? - wysapałam.
- nie,nie. O co chodzi? - spytała zdezorientowana.
- Ale. Ja. Ty. Co. Co się stało? On. To znaczy Harry wyglądał strasznie. Mówił. Ze. - zaczęłam się jąkać.
- Że co? - Nagle wyprostowała się jak struna.
- W sumie to nic. Zaczął tylko od ``Twoja siostra,, . Ja wpadłam od razu w panikę. Przepraszam.
- Napijesz się czegoś? - spytała jakby przed chwilą nic się nie stało. Jakby nie było żadnej wymiany zdań.
- Nie dzięki. - skrzyżowałam ręce na piersi - Ty coś kręcisz.
- Nie. Po prostu jestem rozkojarzona bo... Bo dowiedziałam się że Carter powiedział ci i Harremu o mnie. Po prostu jestem spięta.
- Czyli Harry się dowiedział. - odetchnęłam z ulgą.
- Tak - mruknęła.
Chwilę później wszedł Harry.
- Herbatki?- z pokoju wychylił się Carter.
- Nie dzięki - Harry pociągnął mnie do wyjścia.
* * *
- Co się z tobą do cholery dzieje? - nie wytrzymałam na drugi dzień.
- Nic! - wybuchnął - Ze mną nic się nie dzieje!
- Czyżby? - spytałam zszokowana jego wybuchem.
Zamierzałam jeszcze coś powiedzieć ale mnie uprzedził.
- Z tobą tak się działo przez MIESIĄC a ze mną nie może DWA DNI?!
Nie słyszałam nigdy w jego głosie tyle jadu. Jednak nie dokończył swojego monologu bo zadzwonił telefon.
- Tak? - warknął do słuchawki.
- O co chodzi? - szepnęłam zrezygnowana.
Harry chwile potem odłożył telefon i mruknął:
Twój brat i siostra chcą się z nami widzieć.
* * *
Kiedy oni do cholery przyjdą? - gorączkował się Harry - Co oni sobie wyobrażają?
Popatrzyłam na niego z wyrzutem.
siedzieliśmy w kawiarni nieopodal naszego domu. Urządzona była trochę po staroświecku. Ściany oklejała tapeta koloru wyblakłego błękitu a na ścianach wisiały obrazy które przedstawiały martwą naturę.
Ogółem rzecz biorąc wszystko wyglądało jak żywcem wzięte z tat trzydziestych.
Chwilę później do lokalu weszli Carter i Vanessa. Mieli minę zbitych szczeniaków. Zrobiło mi się ich żal.
Wy! - Harry wycelował w nich palec zanim jeszcze usiedli - Pochwalcie się Gwen po co się tu zebraliśmy.
- Uspokój się! - zganiłam go.
- Niby czemu? - syknął po czym zwrócił się do Cartera - I co macie już dziecko? - zadrwił.
Popatrzyłam na brata ze zdezorientowaną miną.
- Nic z tych rzeczy - odparł spokojnie Carter. - W przeciwieństwie do ciebie.
- Harry? - odparłam z przerażeniem nie czekając dalej na rozwój wypadków. - O czym wy do cholery mówicie?
- O tym że Lacey mnie przygarnęła w dzieciństwie i jestem z Carterem parą oraz o tym że Harry to ostatnia świnia - wtrąciła się do rozmowy Vanessa.
- Zamknij się - Harry zamachnął się na Vanesse lecz ona zrobiła unik.
Carter się podniósł gotowy przywalić mojemu chłopakowi lecz Van pociągnęła go z powrotem na krzesło.
- Przecież miałam Gwen o tym powiedzieć - zwróciła się do Harrego Vanessa.
- Ale nie o jakimś dziecku - wysapał.
- Twoim dziecku - sprostował Carter - Czas chyba wyjaśnić swojej dziewczynie co nieco nieprawdaż? Coś mi się wydaje że twój zmarły brat byłby dla niej lepszą drugą połówką niż ty.
- Carter o czym ty gadasz na Miłość Boską? I czemu mówisz o Macie?! - nie wytrzymałam.
Harry wyraźnie się trząsł.
- To twój chłopak mnie bił razem z resztą służby i tam poznał Monice. To z nią ma teraz dziecko. - powiedziała Vanessa.
- Skąd takie informację? - wycedził przez zęby Harry.
- Od jej siostry - mruknęła.
- Uważaj na to co mówisz współtwórczyni zbrodni.
- Jakiej zbrodni? - powiedziałyśmy z Van w tym samym momencie.
- Ty zabiłaś mojego brata.
Tego było już za wiele.
- Coś ty powiedział? Ja miałabym zabić najlepszego przyjaciela? Z jakiej racji? Zresztą wiesz że to nie ja tylko ten mięśniak z Jedynki go zabił.
-Taa ale mogłaś go uratować kretynko! Być z nim przez cały czas a nie bawić się w przepychanki ze strażnikami tylko po to by nacisnąć jakiś głupi guziczek.
Po policzkach zaczęły mi płynąć łzy.
- Jeszcze jedno pytanie. Czy to prawda o tobie i Monice?
- Tak i ona jest w przeciwieństwie do ciebie coś warta frajerko. Z nami koniec.
Zerwałam się z miejsca i pognałam przed siebie byle do przodu. Po chwili zaczął padać deszcz jakby chciał mnie wesprzeć, połączyć się ze mną w żałobie. Umrzeć ze mną.

Komentarze
Prześlij komentarz