Rozdział 11
Część 5
Vanessa
Zaraz po tym jak Gwen wybiegła z kawiarni zerwałam się na równe nogi i pognałam na nią. Chwilę potem zniknęła w tłumie. Biegłam jeszcze jakiś czas przed siebie lecz na próżno. Pobiegłam jeszcze do jej domu oraz do kilku innych miejsc ale jej tam nie było. Gdy wróciłam do kawiarni Harego już tam nie było.
- Nigdzie jej nie ma - odparłam zrezygnowana.
- Gdzieś jest - pogłaskał mnie po plecach.
-Tylko gdzie? Byłam u niej w domu ,ulubionym parku, ulu...
- A byłaś na moście? - spytał nagle.
- Moście? - spytała, zszokowana.
- Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia plus wrażliwość Gwen jest bardzo prawdopodobne że znajdziesz ją na moście.
- Ale po cholerę miałaby tam być? - nadal nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi.
- A jak myślisz? Co może zrobić na moście zrozpaczona i rozchwiana emocjonalnie dziewczyna? I to na jednym z większych mostów w mieście.
I nagle to do mnie dotarło. Potrząsnęłam głową w przerażeniu.
- Tak,zgadłaś. Ona próbuje się zabić.
* * *
Biegłam co sił w stronę tego przeklętego mostu. Czułam się jak w jakimś przereklamowanym filmie w którym trafiła mi się najgorsza rola. Gdy już trafiłam na miejsce otworzyłam buzię ze zdziwienia. Carter miał racje. Gwen stała przy krawędzi mostu i wpatrywała się niewidzącym wzrokiem przed siebie. Wyglądało to upiornie.
- Gwen. - szepnęłam. -Gwen. Proszę odsuń się od krawężnika.
Nie reagowała do czasu kiedy Carter ja odciągnął od barierki.
- Co ty robisz? - powiedziała dławiącym od płaczu głosem.
- Ratuje cię.
-Nie. Puszczaj! Ja nie chce żadnych akcji ratunkowych. On mnie nie chce!
- On? Ten śmieć? Serio?
Carter próbował się uspokoić ale mu za bardzo to nie szło. Postanowiłam mu to ułatwić dając mu chwilę wytchnienia.
- Słuchaj - teraz to ja zwróciłam się do niej - To nie ma sensu. Żadnego. - chwyciłam ją za drugą rękę i zdejmując rękę Cartera z drugiej. - Może osobnik którego imię zaczyna się na literę "H" jest draniem ale to nie powód by dać prezydentowi satysfakcje że cię pokonał twoim załamaniem. Gwen! Czas wziąć się w garść. Może wydaje ci się to niedorzeczne ale to prawda.
Skinęła powoli głową i zeszła z mostu.
- Dobrze - odezwała się po chwili - Ale skąd wiedzieliście o Harrym?
- Dowiedzieliśmy się przez przypadek. Byliśmy w kuchni gdy do domu wparowała Monica i zaczęła pakować rzeczy Harrego. Mama chciała ją wygonić gdy ta powiedziała że Lacey nie ma prawa jej wyganiać szczególnie że będzie miała dziecko. No i wtedy wszedł ten którego imienia wymawiać głośno nie wolno i to potwierdził . No i wyszli. Tylko za ostrożni to oni nie byli.
Gwen niespodziewanie się roześmiała.
Carter zszokowany otworzył usta.
- Ty,ty się śmiejesz - wybąkał.
- I wiesz co jest w tym najśmieszniejsze? Że Monica zapomniała coś ode mnie odebrać. Dawno dawno temu. I już chyba dawno zapomniała o bardzo ważnej rzeczy.
Vanessa
Zaraz po tym jak Gwen wybiegła z kawiarni zerwałam się na równe nogi i pognałam na nią. Chwilę potem zniknęła w tłumie. Biegłam jeszcze jakiś czas przed siebie lecz na próżno. Pobiegłam jeszcze do jej domu oraz do kilku innych miejsc ale jej tam nie było. Gdy wróciłam do kawiarni Harego już tam nie było.
- Nigdzie jej nie ma - odparłam zrezygnowana.
- Gdzieś jest - pogłaskał mnie po plecach.
-Tylko gdzie? Byłam u niej w domu ,ulubionym parku, ulu...
- A byłaś na moście? - spytał nagle.
- Moście? - spytała, zszokowana.
- Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia plus wrażliwość Gwen jest bardzo prawdopodobne że znajdziesz ją na moście.
- Ale po cholerę miałaby tam być? - nadal nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi.
- A jak myślisz? Co może zrobić na moście zrozpaczona i rozchwiana emocjonalnie dziewczyna? I to na jednym z większych mostów w mieście.
I nagle to do mnie dotarło. Potrząsnęłam głową w przerażeniu.
- Tak,zgadłaś. Ona próbuje się zabić.
* * *
Biegłam co sił w stronę tego przeklętego mostu. Czułam się jak w jakimś przereklamowanym filmie w którym trafiła mi się najgorsza rola. Gdy już trafiłam na miejsce otworzyłam buzię ze zdziwienia. Carter miał racje. Gwen stała przy krawędzi mostu i wpatrywała się niewidzącym wzrokiem przed siebie. Wyglądało to upiornie.
- Gwen. - szepnęłam. -Gwen. Proszę odsuń się od krawężnika.
Nie reagowała do czasu kiedy Carter ja odciągnął od barierki.
- Co ty robisz? - powiedziała dławiącym od płaczu głosem.
- Ratuje cię.
-Nie. Puszczaj! Ja nie chce żadnych akcji ratunkowych. On mnie nie chce!
- On? Ten śmieć? Serio?
Carter próbował się uspokoić ale mu za bardzo to nie szło. Postanowiłam mu to ułatwić dając mu chwilę wytchnienia.
- Słuchaj - teraz to ja zwróciłam się do niej - To nie ma sensu. Żadnego. - chwyciłam ją za drugą rękę i zdejmując rękę Cartera z drugiej. - Może osobnik którego imię zaczyna się na literę "H" jest draniem ale to nie powód by dać prezydentowi satysfakcje że cię pokonał twoim załamaniem. Gwen! Czas wziąć się w garść. Może wydaje ci się to niedorzeczne ale to prawda.
Skinęła powoli głową i zeszła z mostu.
- Dobrze - odezwała się po chwili - Ale skąd wiedzieliście o Harrym?
- Dowiedzieliśmy się przez przypadek. Byliśmy w kuchni gdy do domu wparowała Monica i zaczęła pakować rzeczy Harrego. Mama chciała ją wygonić gdy ta powiedziała że Lacey nie ma prawa jej wyganiać szczególnie że będzie miała dziecko. No i wtedy wszedł ten którego imienia wymawiać głośno nie wolno i to potwierdził . No i wyszli. Tylko za ostrożni to oni nie byli.
Gwen niespodziewanie się roześmiała.
Carter zszokowany otworzył usta.
- Ty,ty się śmiejesz - wybąkał.
- I wiesz co jest w tym najśmieszniejsze? Że Monica zapomniała coś ode mnie odebrać. Dawno dawno temu. I już chyba dawno zapomniała o bardzo ważnej rzeczy.
Komentarze
Prześlij komentarz